Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pabloXT z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 42772.43 kilometrów w tym 4456.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.85 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 17918 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pabloXT.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w miesiącu

Czerwiec, 2016

Dystans całkowity:846.30 km (w terenie 8.00 km; 0.95%)
Czas w ruchu:37:56
Średnia prędkość:22.31 km/h
Maksymalna prędkość:83.00 km/h
Suma podjazdów:7424 m
Suma kalorii:20553 kcal
Liczba aktywności:7
Średnio na aktywność:120.90 km i 5h 25m
Więcej statystyk
  • DST 58.10km
  • Czas 02:13
  • VAVG 26.21km/h
  • VMAX 57.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 2561kcal
  • Podjazdy 348m
  • Sprzęt Obcy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Frank, Marinko, Arno, Lukas i ja

Niedziela, 19 czerwca 2016 · dodano: 19.06.2016 | Komentarze 0

Dziś na trening wystartowalismy ponownie do Leimen czyli pod górę. Stasznie mnie to męczy tzn. początek trasy pod górę na nierozgrzanych mięśniach. Ale co tam muss to muss. W Leimen już czekała na nas ekipa 3 kolarzy Marinko, Arno i Lukas. Razem z nimi ruszyliśmy w dalszą trasę. Początek trasy taki jak wczoraj ale dalsza część inna to i dobrze. Nie wiem jak to jest tu w niemczech ale jechalismy przez miasteczka i calkowicie inaczej sie jedzie niż u nas. W Polsce to pełno dziur albo łat na drodze które są zrobione na odpierdol i jedziesz jak na wozie drabiniastym poza tym jak nie jedziesz DDR to trąbią na Ciebie jak na intruza. Do tego w polsce dochodza zapadniete w 90% stuszienki kanalizacyjne bo jakis pierdolony kutas zamiast zrobic to jak sie nalezy to zeby wyrownac do poziomu ulicy podlozyl ceglowke i po przejechaniu pierwszego samochodu ta się rozpadła i studzienka zapadła. Tu jest dokładnie odwrotnie 90% studzienek jest na równym poziomie z ulicą a jak już są zapadniete to przeważnie te przy chodnikach. W Niemczech przynajmniej w tym rejonie co przebywam obecnie też nie jest całkowicie idealnie ale przynajmniej nie ma dziur w drogach a jak jest latka to jest dość równo położona i zbytnio nie utrudnia to jazdy rowerem szosowym. Ponadto kierowcy bardzo uwazaja na rowerzystów a rowerzyści jadąc chodnikami czy bardziej by może pasowało sciezkami przeznaczonymi do ruchu pieszych i rowerzystów już z daleka dzwonią dzwonkami żeby Ci z przodu wiedzieli że za chwilę będą ich wyprzedzać i żeby w ten sposób było bezpieczniej(ale długie zdanie złożyłem). Do tego wszędobylskie asfalty doslownie sa wszedzie przy szosach, na drogach dojazdowych do pól czy do ogrodkow dzialkowych czy nawet na sciezkach spacerowych przy osiedlach i to w 80% ładne równe chociaż nie zawsze całkowicie gładkie. Nawet jak jechalem dwa razy w gory pojezdzic to sie zastanawialem gdzie tu jeżdżą rowermi górskimi bo wszystkie dróżki są pokryte asfaltem. Ogólnie rzecz biorąc jeździ się wyśmienicie.
Wracając do dzisiejszej trasy to była ponownie płaska zakończona podjazdem 7% 1,6km ale to już inna bajka bo miesnie dobrze rozgrzane to można było się spiąć trochę i wjechalem jako drugi z dość sporym wyprzedeniem trzech pozostałych uczestników dzisiejszego maratonu. Fajnie się jedzie trasa płaską gdy obok rozciągają się gory o wysokości rzędu 550mnpm.
Jeżeli chodzi o rower jakim się poruszalem wczoraj i dziś to już nie jest ten obcy ze zdjęcia tylko inny podobny ale trochę bardziej przypasowal mi geometrycznie niż poprzednik ale za to zbytnio nie mogłem cisnac pod górki bo się same zmieniały biegi przy maksymalnym nacisku na pedały i prędkościach rzędu 32 i szybciej. Ponadto suport straszne luzy aż dało się odczuć podczas krecenia. Dodatkowo przy tych rowerach są inne klamkomanetki niż u nas w Polsce się spotyka co też mi trochę utrudniało pracę ze zmianą przełożeń. Ale co tam ja wybredny nie jestem więc byle do przodu i zwiedzać. 


Kategoria dojczland


  • DST 68.50km
  • Czas 02:36
  • VAVG 26.35km/h
  • VMAX 58.00km/h
  • Temperatura 19.0°C
  • Kalorie 3078kcal
  • Podjazdy 472m
  • Sprzęt Obcy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Frank, Marinko i ja

Sobota, 18 czerwca 2016 · dodano: 18.06.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj wybrałem się z Frankiem i jego znajomym Marinko na trening. Z Gauangelloch wyjechaliśmy w kierunku do Leimen bo tam właśnie mieszka znajomy Franka z resztą jak się okazalo całkiem porządku kolo który pochodzi z Chorwacji.

Flaga na balkonie Marinko
MarinkoNa początku trasy od razu podjazd 7% taki z 1,6km. Ale za to do Leimen zjazd 10% i dalej w lewo zjazd 13%. Tylko że ja nie swoim rowerem to tak ostrożnie jechałem. Dalsza część trasy była właściwie płaska wiec dość szybko jechaliśmy cala trasę. Oczywiście po drodze troszkę sobie z chłopakami poszprechalem. Jak się okazało Marinko trenuje do triatlonu ale takiego dość malego bo 500 pływania troszkę biegu i niewiele roweru jak mówił to całość około 1h i 50 minut powinno jemu zająć no ale jak chce się dobry wynik zrobić to trzeba trenować. Ponadto dzis jechalo mi sie wysmienicie bo jak sie ma grupe nawigacyjna to sie czlowiek nie zastanawia nad tym czy dobrze jedzie.


Kategoria dojczland


  • DST 69.10km
  • Czas 03:12
  • VAVG 21.59km/h
  • VMAX 64.00km/h
  • Temperatura 20.0°C
  • Sprzęt Obcy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Haag, Grein i inne

Czwartek, 16 czerwca 2016 · dodano: 16.06.2016 | Komentarze 0

Dzisiaj bardzo sympatyczna trasa przygotowana przez Franka. Były dwa fajkowe podjazdy z czego jeden ponad 270m przewyzszenia a to już da się ładnie pracować zeby wjechać. Poza tym było jescze wiele innych podjadow takich 7% i 10% z resztą tu 7-10% to norma a zdarzają się i 13%. Ponadto jak tu jest na codzień bardzo malowniczo. Kilka fotek zrobiłem ale jakbym chciał zrobić wszędzie gdzie Były fajne miejsca to pewnie bym jescze jechal :-). ogólnie przyjechałem bardzo zmęczony ale to też może skutek tego ze tak od połowy trasy to już byłem trochę głodny. Najfajniejszy odcinek trasy to prawie czterokilometrowy zjazd 10% i jakbym miał tu swojego trekusia to pewnie bym spróbował gonić dotychczasowy Vmax.

Było przednio!!!




Kategoria dojczland


  • DST 75.90km
  • Czas 04:12
  • VAVG 18.07km/h
  • VMAX 54.70km/h
  • Temperatura 22.0°C
  • Kalorie 2904kcal
  • Podjazdy 1804m
  • Sprzęt Obcy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Heidelberg i inne

Wtorek, 14 czerwca 2016 · dodano: 14.06.2016 | Komentarze 0

Dziś zaplanowalem trasę na około 72 km. Gremlin co prawda mapy Niemiec w sobie nie ma ale ślad pokazuje więc jest dobrze. Po wyjechaniu z domu po 2km okazalo się ze wg śladu jadę do tyłu więc szybkie zatrzymanie odwrócenie śladu i jazda. Potem zorientowałem się ze nie włączyłem endomondo i znowu zatrzymanie przy okazji zdjęcie. Miło się jechało przez pierwsze km chociaż trudniej niż w Polsce dlatego że pełno ścieżek rowerowych i do końca nie wiedziałem czy szosa można czy jest konieczność jechania DDR. Jeżeli trzeba jechać wszędzie rowerowa to ja dziękuję bardzo za takie udogodnienia aczkolwiek jechałem jakiś czas szosa gdzie obok leciała DDRka i nikt na mnie nie trąbił tak jak to się u nas dzieje a do tego uważali na mnie kierowcy i omijali dalekim łukiem. 
Za jakiś czas dojechałem w dolinę Neckar i zaczęły się bardzo sympatyczne miasteczka a może to było jedno miasteczko nie zwróciłem na to uwagi. Sama miejscowość była tak piękna że  co chwilę zatrzymywalem się na fotki a czas uciekał. Po wyjechaniu z miejscowości zaczął się bardzo długi podjazd. Na początku bardzo łagodny a im dalej tym bardziej stromo az na wysokość 440mnpm. Po tym był zjazd około 6-7km coś pięknego. Po drodze na zjeździe zatrzymałem się 3 razy na foto. Na samym dole była nawrotka prawie 180 stopni i do góry. No ten podjazd to już trochę dał mi w kość ale podjechalem. Następnie dotarłem do Heidelbergu. Bardzo ładne miasteczko. Znowu zatrzymania na foto ale już w deszczu. Na wyjeździe już dość mocno padało ale było ciepło. Do tego zacząłem wspinaczkę na 560mnpm a ze byłem już trochę zmęczony i pogoda im wyżej tym gorsza to już w dwóch momentach sobie spacerowalem:-). Po wjechaniu na górę zatrzymałem się na przystanku gdzie siedział jakiś Niemiec to sobie trochę poszprechalem z nim i dalej jazda ale krótko bo się okazalo ze dalej droga jest zamknięta myślę że to z powodu tutejszych deszczy i podtopień. Pozostało zjechać z powrotem do Heidelbergu a że zostałem właściwie bez nawigacji bo nie miałem mapy w garminie i nie wiedziałem w która stronę się kierować do tego zaczynało się już robić ciemno pozostało mi tylko zadzwonić żeby po mnie przyjechali domownicy. I tak to będąc 14 km od domu musiałem zakończyć swoją podróż:-). 








Kategoria dojczland


  • DST 9.70km
  • Czas 00:39
  • VAVG 14.92km/h
  • VMAX 43.00km/h
  • Temperatura 15.0°C
  • Sprzęt Obcy
  • Aktywność Jazda na rowerze

Objazd po Gauangelloch

Sobota, 11 czerwca 2016 · dodano: 11.06.2016 | Komentarze 0


Kategoria dojczland


  • DST 535.00km
  • Czas 23:40
  • VAVG 22.61km/h
  • VMAX 83.00km/h
  • Temperatura 28.0°C
  • Kalorie 12010kcal
  • Podjazdy 4800m
  • Sprzęt Szosa - przejęcie przez syna
  • Aktywność Jazda na rowerze
Uczestnicy

Maraton Podróżnika

Niedziela, 5 czerwca 2016 · dodano: 05.06.2016 | Komentarze 4


               Na Maraton Podróżnika wybierałem się już w zeszłym roku ale z kilku względów byłem zmuszony sobie odpuścić jak się w tym roku okazało może i dobrze. Dobrze? Tak dokładnie dlatego że w tym roku pierwszy raz na MP 2016 miałem okazję pojeździć po górach i to nie takich jak na wcześniejszej edycji MP. Na zapisy bardzo mocno wyczekiwałem i kilka razy dziennie sprawdzałem informacje na forum żeby aby nie przegapić zapisów. W końcu maszyna ruszyła. Jak się okazało dostałem się na listę startową no to szybko przelew i jest pewne ze startuje w maratonie no chyba że inne okoliczności mi przeszkadza. Następnie za jakiś czas stwierdziłem że do Kielc ze 400 km będzie i tak samemu autem to trochę lipa więc postanowiłem spróbować poszukać kogoś kto by się chciał zabrać ze mną lub ja z nim. Napisałem maila do Siudka oraz do Ola. Ten drugi jak się później okazało wyprowadził się z Torunia a Siudek za jakiś czas odpisał że chętnie bym się zabrał więc dogadaliśmy szczegóły i zostało czekać na dzień wyjazdu a przeddzień MP2016.

Ja i Siudek
W końcu nadszedł dzień wyjazdu. Budzik zadzwonił o 5.00 o jak bardzo mi się nie chciało wstać ale na sama myśl o wyjeździe humor się polepszał. Standardowo kawusia z mlekiem i pakowanie do auta rzeczy no i roweru. Jeszcze bagażnik na dach gdyby Siudek chciał rower na dach wrzucić i jazda do Torunia. Jak się później okazało trafiłem do niego bezbłędnie. W Toruniu w miarę szybkie pakowanie i w drogę.
Droga do Kielc minęła na pogawędkach. Oczywiście nie obeszło się bez pomyłek nawigacyjnych ale co tam daliśmy radę. Po zajechaniu na miejsce bazy maratonu okazało się ze jesteśmy jako jedni z pierwszych.

W takim domku spaliśmy - akurat nie dokładnie w tym

Tuż przed startem

Zainstalowaliśmy się w pokoju i zaczęliśmy przygotowania do jutrzejszego startu.
Ja stwierdziłem że jednak wezmę bagażnik i większą sakwę jak się później okazało niepotrzebnie a jak Emes dobrze powiedział jak jest wolna przestrzeń w sakwie to zawsze ja czymś wypełnisz niepotrzebnie i ten ciężar wieziesz ze sobą i tak też się ze mną stało. Wypelniłem ja bananami,batonami, kanapki no te akurat miałem dwie i jest zjadłem po drodze, i wszelkimi innymi rzeczami których większość i tak przywiozłem na metę.

Rower przygotowany do startu

          Resztę czasu wolnego spędziliśmy na popijaniu piwka i pogawędkach typu jak jechać żeby dojechać do mety. Ale bym zapomniał że międzyczasie dojechał nasz współlokator pz28. Jak się okazało całkiem wporzo koleś. Przed godziną 22.00 położyliśmy się spać. Budzik ustawiłem na 6.00 jak się później okazało dobrze bo może byśmy spali nie wiadomo do której a czas poranny szybko upływa przed startem i tak też było tym razem. Standardowo kawusia, jedzonko i na miejsce startu.

Przed startem

Przed ruszeniem pierwszej grupy jeszcze parę słów od organizatorów, przyczepienie numerów startowych i start. Pojechała pierwsza grupa, 5 minut później druga a za kolejne 5min następna. Przyszedł czas na moją grupę. No i się zaczęło. Na początku większość spokojnie ale ja jak zwykle nerwowo. Tempo takie se ale denerwuje się żeby nie zostać na końcu chociaż czuję ze nierozgrzane mięśnie nóg dają znać ze to jeszcze nie ten moment żeby trochę cisnąc. Dojazd do Świętej Katarzyny i pierwszy podjazd dość konkretny jedzie mi się do góry ociężale ale jadę następnie zjazd na tyle długi ze nachodzą mnie przemyślenia co do dalszej części trasy ze jak taka będzie cala to mogę nie dojechać do mety. Później okazało się ze nie jest tak źle i cały czas takich gór nie będzie pomimo tego że najgorsze jeszcze przede mną. Jadę dalej jedzie się ciężko jak się okazało tak mocno ciężko będzie mi do 50 km trasy. Później moje mięśnie już się rozgrzewają i jedzie się bardzo dobrze wiec i tempo odpowiednio podskakuje do góry. Do pierwszego punktu maratończycy się tasują i nie mam jakiejś ściśle określonej grupy ale jedzie dodoelk z żoną, pz28 i tak się do nich trochę przyklejam żeby nie jechać samemu.

W trasie 

W trasie - próba ucieczki zakończona niepowodzeniem :)

Pacanów - który to Matołek??

Docieramy na pierwszy punkt. Szybki SMS potwierdzający i w drogę ale jest potrzeba do toalety i akurat udało mi spojrzeć ze po lewej jest miejska więc zatrzymujemy się na chwilkę. Myślę że nie minęło 5 minut i ruszamy dalej. 113 km pęka mi szprychy w tylnym kole pytam czy się na chwilkę zatrzymany grupa reaguje bez zastanowienia i stop. Na szczęście szprycha pękła od strony przeciwnej kasety i jedna mam w zapas. Szybka akcja z pomocą dodoelk'a zgubne wycentrowanie koła i jedziemy dalej. Docieramy na drugi punkt wg mojego gremlina to jeszcze nie punkt ale wszyscy mówią że tu to pisze SMS .punkt był na kolejnej górce z 200m dalej. Na trasie zaczynają się górki ale cały czas jadę z grupą tempo też takie dość mocne ale niestety na około 200km pierwszy raz decyduje się na spacer pod górkę. Jak się okazuje to nie ostatni taki spacerek. Przed punktem żywieniowym jest taka górka ze ledwo się wleczemy na piechotę. Ale za to makaron smakował wyśmienicie na punkcie. Po wjechaniu na polanę z jedzeniem dopadłem Coka cole. Była bardzo zimna i mi też było zimno do tego stopnia ze jak wypiłem kubek i poszedłem po drugiej to dopadła mnie taka dilerka ze nie byłem w stanie donieść kubka do roweru. Szybko do sakwy po długie spodnie, bluzę i do ogniska ugrzać się. Zjadłem makaron, kawałek placka, zjadłem dwa góralki napełniłem bidony, wziąłem dwa opakowania sezamków i banany do sakwy i ruszyliśmy z grupą w drogę. Kolejne km były dość masakryczne z góry i pod górę rowerem i na piechotę i tak w koło Macieju nie wiem już nawet do którego km zanim się wypłaszczyło. W każdym razie noc była ciemna i pełna górek. Przed kolejnym punktem na którym trzeba było potwierdzić swoją obecność SMS była serpentynka w dół a było mi tak zimno ze w połowie zatrzymałem się ubrać jeszcze deszczówkę. W pewnym momencie na zjeździe za serpentynka zjechałem z asfaltu ale jakoś udało mi się na niego z powrotem dostać pomimo dość znacznej prędkości.

Widoczki całkiem spoko

             Nad ranem nie wiem na którym to km było ale przed Kolbuszowa mając konieczność skorzystania z lasu i chcąc zrobić przepak pomiędzy sakwa a kieszeniami z tyłu bluzy powiedziałem żeby grupa jechała a ja się zatrzymuje i tak też się stało. Na spokojnie wykonałem wszystkie czynności i ruszyłem samotnie w dalszą drogę. Dosłownie chwilę po ruszeniu zobaczyłem po lewej stronie jakiś dom weselny przy którym zbierała się orkiestra do domu a wiedząc że kończy mi się picie zajechałem i zapytałem czy nie maja na sprzedaż wody do picia. Jakiś tam kolo powiedział że za chwilę przyniesie ale długo nie wracał. Oczywiście międzyczasie inni zaczęli wypytywać gdzie jadę i jak daleko i takie tam a czas uciekał. Po 10 minutach ten co poszedł po wodę przyniósł dwie butelki szklane buskowianki takie 0,33l i mówi że to od firmy gratis no to podziękowaniem i dojechałem kawałek a dokładnie do Kolbuszowej. Tam się zatrzymałem przelałem wodę do bidonów i w drogę. Na wyjeździe z miasta dogoniłem jednego maratończyk ale nie za długo z nim pojechałem bo tempo było dla mnie za niskie więc pojechałem do przodu. Jechałem przez jakiś czas aż napotykam stację BP więc konieczny zjazd przynajmniej na kawę. Zajeżdżam a tam stoją rowery oczywiście wiadomo że uczestników MP. Wchodzę zamawiam kawę i wodę i podsiadam do dwóch maratonek i maratończyka jak się później okazuje Zuza, starszapani i tolaf. Siedzę i popijam smaczna kawusie ale tak cyrkluje żeby ruszyć dalej z nimi. Tak też robię oni wychodzą i ja też. Dalej jedziemy razem. Pomału zapoznaje się z nową grupą prowadząc nieśmiałe dyskusje i dotrzymując im tempa. Jechało się dość miło ze względu na nie zbyt mocne tempo a ze mnie kawa dość mocno postawiła na nogi to też sporo trzymałem się na czole grupy ściśle współpracując na efekty Vśr. Taka dobra współpraca była grupy była do czasu aż skończyło się płasko i zaczęły się hopki. Niestety na niepłaskim terenie ciężko jest jechać w czwórkę "na kole" dlatego że silniejsi automatycznie odskakują na podjazdach do przodu i dlatego ja i Zuza wjeżdżaliśmy przeważnie jako pierwsi ale na górkach solidarnie czekaliśmy na starszapani i tolafa.
         Jedziemy jedziemy aż na 40 km przed metą zatrzymujemy się na stacji paliw uzupełnić wszelkie niedobory. Podczas postoju rozwija się dyskusja na temat tego że dziewczyny chcą zrobić kwalifikacje do BBT a jest mało czasu żeby się wyrobić w 30h. Dyskusja w pewnym momencie wymyka się spod kontroli i przeradza się w małą sprzeczkę ze nie współpracujemy "na kole" a jest pod wiatr i jedzie sie ciężko wszystkim. Po moim zapytaniu o której startowały okazało się ze mają dodatkowe 20 minut bo start miały o 8,20 ciśnienie rozmowy trochę spadło a jak widziałem że mamy 2,5 H na 42 chyba km to spokojnie zapewniałem ze nawet nie ma opcji żeby nie zdążyć pomimo tego ze starszapani była 100% przekonana że nie ma szans na kwalifikacje. Ruszyliśmy dalej. Grupa się rwała w te i we w te ale jechaliśmy właściwie razem. Po dojechaniu do Świętej Katarzyny dostałem taką radość w sobie ze już nie patrzyłem na nikogo tylko pognałem na metę ile mi zostało sil jeszcze w nogach. Ostatni podjazd do bazy zacząłem kręcić ale z braku sił musiałem trochę pospacerować. Spacerek był krótki bo sumienie mi w tym momencie na to nie pozwalało więc wsiadłem na rower i mecze podjazd. Powoli ale do przodu jadę, patrzę spaceruje Olo z kolegą którego znam tylko z widzenia z forum Olo mówi donośnie do mnie dawaj dawaj i klaszcze...kilkadziesiąt metrów dalej meta zajeżdżam zatrzymuje się ... KONIEC

Lekko zmęczony? Wykończony bardziej pasuje:)
            Jak zwykle po takim maratonie wyciągam wnioski i teraz już wiem że nie idzie za bardzo współpracować na kole na hopkach. Również i tym razem zbyt mocno cisnąłem pierwsze 200km co niestety odczułem w dalszej części trasy. Nigdy więcej takiej dużej sakwy na taką długą trasę. Gremlin jak to mówi moja zonka spisał się w 100% na medal a co za tym idzie pod względem nawigacji jechałem sobie bardzo spokojnie pomimo iż trasa była moim zdaniem bardzo trudna nawigacyjne - właściwie to był jego pierwszy taki prawdziwy test.
Podczas MP2016 znowu poznałem kilku forumowiczów i nowe znajomości na BS się pojawiły. Cóż to ja mam za znajomych na BS kurcze sami ultrasi:-)
            Straty podczas maratonu to popalone przy ognisku długie spodnie dresowe na punkcie żywieniowym i kompletnie pogięta przednia przerzutka poprzez zawijający się łańcuch podczas przerzucania - nie wiem jak to zrobię ale muszę ja doprowadzić do użytku. Również ucierpiało tylne koło od roweru ale Na szczęście miałem zapasową szprychę i usterka została usunięta na trasie. Podczas maratonu również pobiłem swój rekord prędkości i teraz wynosi 83km/h.
Podczas tego maratonu zaliczyłem 51 gmin.
PS. Dziękuję mojej kochanej żonce że nie robiła mi problemów z wyjazdem na maraton i dzielnie mi kibicowała gdy ja męczyłem kilometry na trasie. Mój synuś Kamil po moim powrocie do domu tak mnie mocno przytulił ze prawie mnie udusił i to jemu szczególnie dedykuję ten maraton żeby brał ze swojego taty przykład i zamiast w przyszłości zadawać się z nieodpowiednim towarzystwem zajmował się uprawianiem sportu nie koniecznie związanego z rowerem ale takiego jaki będzie lubił(fajnie by było gdyby był to rower). Również dziękuję organizatorom maratonu bo napewno spędzili dużo czasu aby taka imprezę zrobić i żeby wszystko wyszło tak super jak tym razem. Pozdrawiam wszystkich uczestników tych z którymi miałem okazję jechać na trasie, tych co się tylko minęliśmy i tych z którymi nawet nie widziałem się na trasie. Szacuneczek dla MP2016
fotki


Kategoria Ultrasy


  • DST 30.00km
  • Teren 8.00km
  • Czas 01:24
  • VAVG 21.43km/h
  • VMAX 34.00km/h
  • Temperatura 26.0°C
  • Sprzęt GÓRAL - HISTORIA
  • Aktywność Jazda na rowerze

DPD

Czwartek, 2 czerwca 2016 · dodano: 03.06.2016 | Komentarze 0


Kategoria Do pracy