Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi pabloXT z miasteczka Bydgoszcz. Mam przejechane 42675.63 kilometrów w tym 4456.50 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 21.86 km/h i się wcale nie chwalę.
Suma podjazdów to 17918 metrów.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy pabloXT.bikestats.pl

Archiwum bloga

Wpisy archiwalne w kategorii

Większe wyprawy

Dystans całkowity:2458.80 km (w terenie 222.00 km; 9.03%)
Czas w ruchu:116:07
Średnia prędkość:21.18 km/h
Maksymalna prędkość:64.20 km/h
Liczba aktywności:21
Średnio na aktywność:117.09 km i 5h 31m
Więcej statystyk
  • DST 118.90km
  • Czas 04:51
  • VAVG 24.52km/h
  • VMAX 64.20km/h
  • Temperatura 24.0°C
  • Sprzęt GÓRAL - HISTORIA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Radzyń Chełmiński

Sobota, 16 lipca 2011 · dodano: 16.07.2011 | Komentarze 0

Po drodze trafiłem na festiwal lotniczy w miejscowości jak dobrze pamiętam to Watorowo.

Festiwal lotniczy Watorowo

A to już w Chełmnie:)

Chełmno 2011


Kategoria Większe wyprawy


  • DST 132.90km
  • Czas 05:10
  • VAVG 25.72km/h
  • VMAX 47.60km/h
  • Temperatura 25.0°C
  • Sprzęt GÓRAL - HISTORIA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Bydgoszcz - Inowrocław - Toruń - Bydgoszcz

Sobota, 9 lipca 2011 · dodano: 09.07.2011 | Komentarze 0

Sobota - rano w pracy a po pracy... "lowelek". Trasa w zasadzie zaplanowana tylko siadać i kręcić. Do Ina jechałem całkiem spokojnie bo kilometrów do pokonania trochę było więc wolałem oszczędzać siły (22-26km/h w dodatku trafiło pod wiatr). Na wyjeździe z miasta zrobiłem fotkę.


Na terenie aeroklubu w Inowrocławiu

Z Ina do Gniewkowa też jechałem dość wolno ale już z mniejszym wysiłkiem bo wiatr miałem w prawe ramię.


Na rynku w Gniewkowie

Z Gniewkowa postanowiłem minimalnie przyspieszyć ale niewiele. Dojeżdżając do Suchatówki postanowiłem zatrzymać się na dłuższą chwilę żeby obejrzeć samolot który stoi na stacji paliw.


Iskra

Tak się przyjrzałem samolocikowi w środku i pomyślałem kurcze nawet jakby był nowy i sprawny to chyba bym się nie odważył nim lecieć.
Ale trzeba dalej ruszać w drogę bo czas nagli a do domu daleko. Więc trochę przyspieszyłem. W Nieszawce znalazłem się dość szybko zatrzymałem się na chwilę zrobić fotkę na moście.


Na moście w Nieszawce

Jak wiadomo z Nieszawki do Torunia już niewiele. Jadąc podziwiałem okolice bo dawno tamtędy nie jechałem. w końcu doszło do przeprawy przez most na Wiśle. Tam dopiero się działo. Wszech obecni ludzie i ja jadący rowerem. oczywiście wszyscy mają gdzieś to, że jadę rowerem ale jakoś udało mi się przedostać na drugą stronę. W Toruniu długo nie zabawiłem szybki wjazd na Szeroką, nad fontannę, i wyjazd z miasta w stronę Bydgoszczy.


fontanna w Toruniu

Po wyjeździe z miasta zacząłem troszkę cisnąć (ok30-32km/h). Dojechałem do Górska i zrobiłem sobie przystanek na stacji paliw żeby uzupełnić płyny. Z Górska jechałem już trochę spokojniej. Dopiero w Strzyżawie cisnąłem ile wlezie. Oczywiście norma, że jechałem cały czas Fordońską na zakazie i dalej Kamienną już ścieżką rowerową do domku:)

Ogólnie ujmując trasa była dość płaska więc jakoś poszło. Ale i tak byłem cholernie zmęczony. Następnym razem trzeba wziąć większe zapasy jedzenia:)


Kategoria Większe wyprawy


  • DST 110.00km
  • Teren 4.00km
  • Czas 05:09
  • VAVG 21.36km/h
  • VMAX 46.50km/h
  • Temperatura 17.0°C
  • Sprzęt GÓRAL - HISTORIA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Doliną dolnej Wisły

Niedziela, 15 maja 2011 · dodano: 16.05.2011 | Komentarze 0

Wszystko dopięte na ostatni guzik. Ciuchy w razie deszczu, jedzenie, picie. Tylko, że się rozpadało troszkę więc zrezygnowany położyłem się spać bo w deszcz nie ruszam myślę sobie(jakby złapał mnie po drodze to co innego). Obudziłem się patrzę przez okno a ulice w miarę suche i nie pada:). no to jazda sobie myślę. O 13.30 ruszyłem w kierunku Fordonu. Po drodze spotkałem kumpla, pogadaliśmy chwilkę i dalej w drogę. Jakieś 500 metrów dalej drugi kumpel no i znowu chwilę pogadaliśmy(myślę sobie jak tak dalej będzie to do wieczora nie zdążę wyjechać z Bydgoszczy). Ale w końcu jakoś się udało wydostać z miejskiej dżungli.
W stronę Chełmna jechałem między innymi przez takie miejscowości jak Strzelce Dolne, Trzęsacz(ładny podjazd), Kozielec(super zjazd tylko trzeba uważać żeby nie za szybko bo na końcu ostro w lewo), Kosowo i Niedźwiedź. Gdy dotarłem do Chełmna zatrzymałem się na rynku dosłownie na chwilkę po czym dalej w drogę bo pora już była nie wczesna. Do Bydgoszczy jechałem przez takie miejscowości jak Bieńkówka, Borówno, Kokocko, Czarże, Pień, Mózgowina, Ostromecko(ładny podjazd). Wjeżdżając do Fordonu byłem dość ucieszony tym bardziej, że zaczynały się kłopoty z kręceniem.

most przez Wisłę w kierunku Chełmna

Szlak zielony którym się przemieszczałem jest dość dobrze oznakowany i malowniczo położony. Myślę, że jak ktoś jeszcze tamtędy nie jechał to warto się wybrać(ja jeszcze na tym szlaku zawitam) ale wcześnie rano bo miejsc do robienia fotek jest naprawdę sporo.


Kategoria Większe wyprawy


  • DST 96.00km
  • Czas 07:21
  • VAVG 13.06km/h
  • Sprzęt GÓRAL - HISTORIA
  • Aktywność Jazda na rowerze

Rok 2010

Sobota, 19 czerwca 2010 · dodano: 10.05.2011 | Komentarze 0

Na wiosnę kumpel kupił rower. Całkiem miły Kellys. Parę razy wybraliśmy się na szybkie przejazdy i stwierdziliśmy, że trzeba gdzieś dalej się wybrać. Więc zaproponowałem wspólny wyjazd w moje rodzinne strony. Sobota, picie jedzenie w plecaki i ruszyliśmy. Pierwszy kryzys przyszedł szybko przynajmniej na mnie bo już w Ostromecku jak okazało się, że trzeba pod górkę znaleźć inna trasę bo jest zakaz dla rowerów (po prostu zniechęciło to mnie). Po paru minutach udało się ominąć jakoś górę i poszliśmy dalej jak strzały. Pierwszy przystanek zrobiliśmy na końcu Unisławia. Zdawało się, że jest spoko kondycja. Przekąsiliśmy coś i dalej w drogę. Droga ubywała całkiem całkiem zważywszy na dość równy teren. Następny przystanek - Chełmża i tu już powoli zaczynały się dawać we znaki kilometry ale najgorsze miało dopiero nastąpić. Po ujechaniu następnego odcinka trasy postanowiliśmy zrobić grubszy przystanek gdyż do celu było już tylko (albo jeszcze aż)ok 15 km. No i tu się zaczęły schody gdyż po około pół godziny postoju wsiadając na rowery okazało się, że nogi za bardzo nie chciały kręcić ale co tam jakoś jedziemy. Ujechaliśmy ok 5km i znowu przystanek - gdy usiadłem zaczęły brać skurcze w nogi i wtedy pomyślałem tak blisko celu ale nie dam chyba rady. Jakoś się zebraliśmy i poszli jak wybiło 90 km na liczniku to dostaliśmy taką moc w nogach, że nie było siły żeby ktoś nas zatrzymał zwłaszcza gdy cel był już w zasięgu ręki. I w taki sposób udało się nam przejechać najdłuższy dystans w jeden dzień. Może to dla kogoś kto czyta niewiele te 96 km ale dla nas to było naprawdę coś.


Kategoria Większe wyprawy